poniedziałek, 6 sierpnia 2012

25. DZIADEK


Witam!


Dziś wreszcie znalazłam chwilkę i zebrałam siły, żeby o tym napisać. Tydzień temu w niedziele zmarł mój dziadek. Mocno to przeżyłam, byłam przy Nim do samego końca. Wiele mu zawdzięczam. Razem z babcią opiekował się mną kiedy rodzice całymi dniami pracowali. To z Nim poznawałam trudy rolniczego życia - nauczył mnie jeździć na koniu, powozić wozem, kosić kosą, ( wiem, wiem - same typowo męskie zajęcia ale ja to uwielbiałam). To On ukroił grubą pajdę upieczonego przez babcię chleba kiedy byłam głodna. Kiedy jeszcze byłam mała to On huśtał mnie na nodze (jak ja to uwielbiałam). Czasem przyłożył klapsa kiedy coś poważnego zbroiłam ale dzięki temu nauczyłam się szanować innych ludzi i ich pracę. Wiele godzin spędzaliśmy na wspólnej pracy na gospodarstwie, a podczas wypasania krów, na nauce wierszyków (znał ich całe mnóstwo). Pamiętam jeszcze czasy kiedy zboże kosiło się ręcznie i mojego własnoręcznie związanego powrósłem snopa pszenicy. Dziadek był ze mnie bardzo dumny (miałam wtedy 6 lub 7 lat). Pamiętam dziadka noszącego ze studni wodę dla zwierząt. Pochylony pod ciężarem wiader gwizdał sobie pod nosem. Pamiętam Go zaprzęgającego konia do wozu, przed wyjazdem na targ. Zawsze pytał co mi kupić, a ja niezmiennie prosiłam o miętusy.


14 lat temu miał wylew i to On potrzebował mojej opieki. Chodził o własnych siłach, ale były problemy z goleniem, dłuższymi wyprawami, potem też z kąpielą, czy wyjściem do toalety. Miał dni (i noce) kiedy ledwo mógł ustać na nogach. Tyle się wycierpiał a nigdy na nic nie skarżył. W ostatnią niedzielę po południu rozmawiał z Nami, żartował. A wieczorem stracił przytomność, i już jej nie odzyskał. Reanimowaliśmy go z mężem do przyjazdu pogotowia, udało się nam utrzymać oddech i serce, ale dwie godziny później zmarł w szpitalu. Bardzo to przeżyłam. Czekałam pod salą i do ostatniej chwili miałam nadzieję. Ale tak widocznie miało być. Bóg wie co robi i trzeba Mu zaufać. W środę był pogrzeb i dopiero wtedy tak naprawdę poczułam że dziadka nie ma między nami. Zdarza mi się wejść do jego pokoju z zamiarem zapytania o to co zje na kolacje, albo z zamiarem podania Mu lekarstwa, albo po prostu zobaczenia go i zagadania.


Michałek też jeszcze ciągle wbiega do jego pokoju i woła „nie ma dziadzia”. Pokazuje przy tym na niebo paluszkiem i mówi: „dziadzia tam”. Strasznie, rozpaczliwie płakał kiedy pogotowie zabierało dziadka. Do dziś słyszę ten jego krzyk: „Dziadziuś”. Tak jak ja byłam pupilką dziadka, tak potem stał się nim Michał. Dziadek go wprost uwielbiał i z wzajemnością.


Teraz, poza codziennymi obowiązkami, mam na głowie mnóstwo różnych spraw do załatwienia. Może w przyszłym tygodniu uda mi się pokazać parę fotek tworzydeł. A do tego wszystkiego łapie mnie jakieś choróbsko. Mam okropny katar i gorączkę. Żeby tylko Michał się nie zaraził.


Życzę wszystkim miłego tygodnia.

Pozdrawiam

7 komentarzy:

  1. Bardzo Ci współczuję........
    W takich sytuacjach brakuje słów. Trzeba czasu, żeby wysmucić się porządnie...
    A to choróbsko to pewnie z osłabienia i rozpaczy - wtedy organizm tak reaguje. Zadbaj o siebie, na ile to możliwe.
    Moja mama jest po udarze i wiem, o czym piszesz. Trudno jest pogodzić się z takimi sytuacjami.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mi przykro. Nie mam żadnych słów na pocieszenie, niestety...
    Kiedy czytałam Twoje wspomnienia z dzieciństwa, odniosłam wrażenie, że czytam o sobie, kiedy miałam zaledwie 6 lat.
    Przeżywałam z moim Dziadziem podobne chwile.
    Dzisiaj ma 78 lat. Kilka lat temu miał udar mózgu.
    Radzi sobie nieźle.
    Tym postem uświadomiłaś mi, że to samo kiedyś czeka i mnie...:(

    Bardzo mi smutno.
    Pomyśl, że Dziadek patrzy teraz z góry i śmieje się beztrosko do Ciebie.
    Bądź dzielna.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. bardzo smutne :-( Trzymaj się !!

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak mi przykro...no i się poryczałam bo opisałaś mojego dziadka.Do dzisiaj nie mówimy o nim inaczej jak "dziadziuś" nawet jak dla kogoś nim nie był.A moje dzieciństwo?To też on-najcieplejszy...Minęło sporo czasu ale wiem jak możesz się czuć.Sciskam Cię.
    Bożena

    OdpowiedzUsuń
  5. wspolczuje- ciezkie chwile za Toba. doskonale rozumiem o czym pisalas... slowo w slowo mialam ze swoimi dziadkami. jedyne pocieszenie to to,ze tam na gorze juz nie cierpia, juz nic ich nie boli. przytulam...

    OdpowiedzUsuń
  6. Serdecznie współczuję i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. wyrazy współczucia....
    też tak kiedyś z dziadkami snopy robiłam i z tatą, którego już nie ma
    KonKata

    OdpowiedzUsuń